
Ponieważ pojawiły się pytania o Skarby a konkretnie o zbiórkę na druk Skarbów, odpowiem tu wszystkim hurtowo. Podstawowe pytanie: co ja tak naprawdę mam za problem z hazardem, że nie chcę widzieć reklam tej branży w książce?
Na początku ustalmy jedną rzecz. Nie jestem hazardzistą i nigdy nim nie byłem. Nie przegrałem domu, nie trafiłem na odwyk. Nic z tych rzeczy. W całym swoim życiu łącznie postawiłem może z pięćdziesiąt złotych. Jeszcze do zeszłego roku, widok tych wszystkich reklam, z których teraz świadomie rezygnuję, nie robił na mnie żadnego wrażenia. Jednak to że nie grasz, nie oznacza, że nie możesz wpaść w kłopoty. Wystarczy, że w nałóg wdepnie ktoś z bliskiego otoczenia. Wspólnik w interesach, kolega z pracy, w wielu przypadkach – zapewne najczęściej – ktoś z rodziny.
Właśnie z czymś takim musiałem zmierzyć się na początku roku. Udało się, sytuacja wróciła do normy. Firma wyszła na prostą, ale jakaś tam nauka w głowie pozostała. Stwierdziłem, że kompletnym dziadostwem z mojej strony byłoby, gdybym, ot tak, machnął ręką i o wszystkim zapomniał. To co chcę wam dziś przekazać, jest dość prostą prawdą. Hazard zaczyna się na graczu, ale wcale na nim się nie kończy. Wszyscy współczują temu biednemu, który nie trafił pewniaczka. Radził mu tak jeden pan z telewizji, co się przecież zna, albo jakieś inne internetowe guru i nie wyszło. Zamiast wygrać to, kurwa, przegrali. Temat kręci się przez jakiś czas w rozmowach w barze, oczywiście bez samego zainteresowanego, bo ten siedzi już dawno na odwyku. Goły, jak święty turecki. “Ale on się wpierdolił.” Pada przeważnie smutna konstatacja między jednym a drugim piwem. Ludzie rozejdą się do domów. Jedni się przejmą, inni w duszy uśmiechną, każdy z nich szybko zapomni.
Mało kto zadaje sobie pytanie, co się wtedy dzieje z rodzinami, które muszą spojrzeć na puste konto, sprawdzić, co tam z hipoteką i w najlepszym wypadku odebrać meble z lombardu. Nie jest to żadna pretensja do świata. Ja też nie widziałem wcześniej tych ludzi. Oni byli z boku. Całość zabiera ten, który wszystkich wpędził w długi. Tyczy się to i pieniędzy i współczucia. Żona, dzieci, matka, brat, czy siostra. Ci wszyscy, którzy pewnie nigdy w życiu nie wiedzieli, że ich szczęście lub nieszczęście zależeć będzie od wyniku meczu piątej ligi w Norwegii, albo gonitwy na drugim końcu świata.
Żeby nie wchodzić już w szczegóły, doszedłem do wniosku, że coś w tym systemie nie gra. Mimo że jest legalny, że można go reklamować i czerpać z niego korzyść. Kłopot w tym, że nie jestem do końca pewien, czy ta korzyść to nie efekt tej nieszczęsnej hipoteki, tych mebli z lombardu… Czy aby nie płacą mi, ci wszyscy Bogu ducha winni ludzie? To jest główny powód, dla którego branży hazardowej w Skarbach Miasta nie ma i nie będzie. Koniec końców wolałbym, żeby te książki się nie ukazywały, niż miały być częścią takiej układanki.
Żebyśmy się też dobrze zrozumieli. Wcale nie chodzi o to, żeby walczyć o delegalizację czegokolwiek. Masz ochotę postawić stówkę na Real? Stawiaj. Chcesz zakręcić ruletką? Droga wolna. Problem polega na tym, że o zagrożeniach z tego tytułu, jakoś jest cicho. To oczywiście subiektywny osąd, ale czuje się jednak lepiej poinformowany o skutkach palenia papierosów, niż zabawach w obstawianie wyników.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Czy prośby o wsparcie projektu mnie nie męczą?
Nie. Sto razy bardziej wolę poprosić o takie wsparcie Ciebie, niż ludzi zarządzających biznesem, w który wpisane są ludzkie tragedie. Ta zbiórka, niezależnie, czy na koniec się powiedzie, czy nie, ma już swój efekt. Przeczytałaś/przeczytałeś ten tekst. Tyle.